Szanowny Panie,
istnieje grupa ludzi, którzy "zagapiają się" i nie... nie na piękne kobiety czy szybkie samochody. "Zagapiają się" znacznie gorzej... w telewizor na ten przykład. Przyznaję się bez bicia... należę do nich i dlatego też nie mam telewizora. Łatwo poznać takich ludzi. Wyobraźmy sobie, że siedzimy u Pana i gadamy w najlepsze gdy nagle ktoś włącza telewizor. No i ja... niestety... zaczynam automatycznie odwracać wzrok od swoich rozmówców i pochłania czuje jak pochłania mnie te magiczne pudełko. W pewnym momencie jestem cały wciągnięty... niczym w tym starym filmie, w którym telewizory pożerały widzów. Nie ja jeden tak mam... o co chodzi? O zmieniające się obrazki, o dźwięki. Przecież zazwyczaj nie ma w tym "pudełku" nic ciekawego. Tyle razy narzekamy na nie. Mnie już telewizja nie dotyczy, skoro jej nie mam. Ale z powodzeniem zastąpił go komputer. Oglądanie głupawych filmików, szukanie "nie wiem czego" w tym necie, marnowanie czasu na bzdury nikomu nie potrzebne. Tak... komputer wciąga... no więc postanowiłem się z niego wyrwać i zaglądać tylko wtedy gdy mam taką potrzebę. W końcu to dobre narzędzie pracy. Aby jednak komputer przestał mnie kusić sięgnąłem po książki. I działa. Jak się w jakąś wkręcę to żaden filmik, żadna internetowa głupota nie potrafi odwrócić mojej uwagi od tego co na kartkach woluminu.
A wracając do Pana tematu, czyli "wagarowania". To czy wyobraża Pan sobie wagary teraz? Tak, z premedytacją nie pójść do pracy, bo "nie", bo po co? Wagary są już dla mnie tak niewiarygodnym słowem, że aż trudno mi uwierzyć, że kiedyś tak nimi żyłem.
Był Pan na wyborach czy poszedł Pan na wyborcze wagary?
Stefan W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz