Szanowny Panie,
po raz drugi w historii naszej korespondencji "pojechał" Pan po mnie, ale tak, że prawie spadłem z krzesła. Nie piszę tu o szyderstwa z "krwawych zajadów u kota", które rzeczywiście mnie zmartwiły, bo niewiele jest smutniejszych rzeczy na świecie niż choroby skóry słodkich pluszaków. Pojechał mi Pan natomiast tym zdaniem: "Ja pamiętam, że z mieczem radził Pan sobie trochę jak białogłowa". Ja? Jak białogłowa? Wirtuoz miecza? Pan chyba nie pamięta jak sprytnym manewrem rozbicia sobie nosa poprzez podrzucanie oręża, odwróciłem Pańską uwagę, aby zadać śmiertelny cios w Kransobrodzie. Pan chyba zapomniał jak z piskiem niemowlęcia ganiał po piaseczyńskim boisku ledwie łapiąc dech przy większym wysiłku. Ja Pana jednak rozumiem, a więc wybaczam. Panu utkwiło w pamięci kilka zwycięstw ze mną w walce na miecze. Jest już Pan dorosły, więc mogę Panu zdradzić moją i innych tajemnicę. Wszyscy wiedzieliśmy, że uwielbia Pan "Nieśmiertelnego", uznaliśmy zatem, że trzeba Panu dać szansę zbliżenia się do ideału. Nie miałem tego Panu pisać, ale... stwierdziliśmy, że łatwiej będzie Panu w życiu, gdy będzie miał Pan na swoim koncie parę sukcesów. Poza tym oczywistym faktem, o ile pamiętam miał Pan dłuższy miecz.
Wracając do naszej konkurencji. Czy wyobraża Pan sobie, że mam szansę się sprzedać? Powie Pan: szansę każdy ma. Ale ja o tym poważnie myślę. Do tego doszło! Właśnie dostałem telefon od Pani z "Rozmów w Toku", że mam przyjechać na rozmowę kwalifikacyjną. Prawdopodobne jest, że zostanę dokumentalistą. Z rozmowy wynikało, że chodzi o kogoś kto wynajduje bohaterów do programu. Czy oglądał Pan kiedyś ten program? Proszę sobie wpisać w youtube. Są tam takie kwiatki jak: Sylwusia (co zachowuje się jak lalka barbie), EMO (której pomalowane na czarno białe róże wręcza jakiś metal), 21 letni infantylny prawiczek itp. Do tej pory nigdy "Rozmów..." nie widziałem. Sądziłem jednak, że zajmują się problemami społecznymi, a tu widzę, że liczy się oglądalność, a zatem szokowanie. Za co bym się sprzedał? Za pieniądze? Nie. Jeżeli miałbym tam pracować to musiałbym zamieszkać w Krakowie. Mieszkanie w obcym mieście takim jak Kraków, w mojej wyobraźni jawi się prawie jak wyjazd za granicę. Praca w mieście lajkonika kojarzy się mi z życiem knajpczano-wódczano-kawiarnianym. Za tą cenę mógłbym się sprzedać i to jest "czarne" bo sądziłem, że nie mam ceny.
Punkt dla mnie. Drugi punkt to zazdrość, ta czarna, ta przez zęby, taka kompletna, gorczyca w sercu. Czy Pan to czuł kiedyś? Chyba każdy raz, czy dwa w życiu czuł taką zazdrość przeogromną, która go wypełniała aż po uszy. A może nie? Może tylko ja jestem zdolny do tak podłego uczucia? Tym gorzej, tym ciemniej. Podłe uczucie, cuchnące uczucie. Straszna jest niemoc tym wywołana. Tracę rozum i najlepiej dla siebie, i wszystkich abym się zamknął w pokoju i poszedł spać, aby obudzić się rano z myślą jakim głupcem byłem jeszcze wczoraj. Aż się wzdrygnąłem. Nienawidzę.
Zazdrość, ale nie tak czarną, czuję gdy patrzę na moich współtowarzyszy na siłowni. Tak, Panie Pawle, chodzę na siłownię od dwóch dni i już mam zakwasy na ramionach. Przyznać muszę, że czuję się po wysiłku fizycznym wspaniale, ale psychicznie nie do końca. Bo ja Panie Pawle trenując biceps podnoszę pięciokilogramowe hantle, gdy obok mnie ludzie podnoszą po 10-20 kilogramów. Mój biceps wygląda jak żabie łódko w porównaniu z stojącym obok mnie nastolatkiem! Mój brzuch to sympatyczny pączek, przy wyżłobionych brzuchach tamtejszych kobiet! Moje nogi to śmieszna galaretka, a ramiona mam wąskie jak u dzidziusia. Żałosna ze mnie pokraka. O czym ja mam z tymi ludźmi rozmawiać? Wyobrażam sobie to tak:
- Ile dzisiaj wycisnąłeś?
- Mój rekord dwie serie 12 x 25 kg. A ty?
- Też pobiłem rekord 3 serie 12 x 6 kg - tutaj znacząco podnoszę brwi. Widząc brak reakcji, odpowiadam - Potrafię bardzo szybko pisać na komputerze.
Koszmar. Moje zaniedbane ciało to przerażający koszmar Panie Pawle. Cieszę się, że post się zaczął. Jest pretekst do prawidłowej diety. Bo jeżeli tak dalej pójdzie? Po prostu nie chcę w wieku 30 lat wyglądać jak kompletna ciamajda, której brzuch wylewa się ze spodni, która poci się gdy ma przebiec 100 metrów do autobusu.
Jeżeli doda Pan "dusznące lenistwo", o którym pisałem wcześniej, to ma już Pan cztery nuty szatańskie. Sprostałem Pana wymaganiom. Czekam na Pański finał.
Ukłony
Stefan W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz