poniedziałek, 15 lutego 2010

Dłużej nie dla mnie

Szanowny Panie,

Ja miałbym walczyć z postacią marudną w samym sobie? Skąd znowu. U mnie po prostu postaci marudnej nie ma. Nie istnieje. Nie potrafię się nawet zmusić do marudzenia. I w tym mój cały problem, bo po marudziłbym sobie na to i owo. Śnieg na przykład powinien już mnie męczyć, ale nie. Śnieg napawa mnie takim optymizmem, że trudno wytrzymać. Odśnieżanie jest dla mnie porcją ćwiczeń, przebijanie się przez zaspy to tor z przeszkodami, a zakopany samochód jest wyzwaniem. Do tego przyjemny mróz w policzki, albo radość z ciepłego mieszkania i rozgrzewającej herbaty w ręku.
Zastanawiałem się nad tą Pana zabawą. To dopiero wyzwanie, znaleźć pięć nut szatańskich w tak pięknym świecie. Jedyne co mi przyszło do głowy to krwawe zajady na pysku mojego pięknego, lśniącego, czarnego kota. Teraz jednak jak myślę o czymś co jest palcem chaosu naznaczonym to do głowy przyszła mi bezczynność. Pozwolenie sobie na przeciągającą się bezczynność, która przeradza się w lenistwo. Nie te przyjemne lenistwo, ale te duszne, zakurzone prowadzi do chaosu wewnętrznego. Trzeba zebrać całe siły, aby z lenistwa wyjść. Moja optymistyczna natura już szepcze, że przecież zebranie sił w sobie jest dowodem na to, że lenistwo złe wcale nie jest. Bo jeżeli wywołuje nagłą potrzebę zmiany swojej sytuacji, wzięcia się w garść, pracy nad sobą, to jest przydatne, a wręcz wskazane. Miało być jednak mrocznie, więc proszę sobie ostatnie dwa zdania wykreślić.
Panie Pawle nie buduję w sobie żadnych czarnych zamków, ale też mój świat nie jest cukierkowy. Widzę piękno w najbardziej "szarym" dniu, odnajduje radość w zwyczajnej czynności, codzienność mnie nie przeraża bo jej nie czuje. Dla mnie nie istnieje. Zgadzam się i ja mam "dość". Gdy brzydzi mnie świetlówka, światło monitora, zapach wykładzin w biurze po prostu zmieniam otoczenie. Widocznie to nie jest już dłużej dla mnie.

Z wyrazami szacunku

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz