poniedziałek, 22 lutego 2010

Hej... To takie czary

Szanowny Panie,

jest Pan wobec siebie zbyt surowy. Gdzie tu może być mowa o sprzeniewierzeniu się swoim ideałom czy sprzedaniu się? To praca, a żadna praca nie hańbi. Mało tego, to praca ciekawa. Znam przynajmniej jedną osobę, która chętnie by się z Panem zamieniła. Zresztą, pewnie już Pan zna wynik rozmowy, więc może Pan się tu z nami podzieli wieściami?

Wiem – czeka Pan na finał mojej eskapady w rejony pozytywne, czyż nie? Niestety, zmartwię Pana, zakończenia nie będzie. To znaczy – może kiedyś będzie, ale nie dzisiaj. Tak to jest, jak dam sobie za dużo czasu. Myśli zaczynają się rozpierzchać i po kilku dniach już ich wszystkich wyłapać nie sposób. Wróćmy zatem do tradycyjnej dla mnie formy wypowiedzi, czyli tej nacechowanej negatywnie (hm… to chyba nie do końca właściwa łączliwość, ale pal to licho).

Kiedy wspominał Pan czasy naszych szalonych podróży w wieki średnie, nieświadomie wprowadził Pan do naszej dyskusji element niezwykle dla mnie bolesny, a mianowicie „Nieśmiertelnego”. To jest dopiero ponura historia. Drogi Panie, ciężko w to uwierzyć, ale chyba powolutku magia tego filmu przestaje na mnie oddziaływać. W czasach wczesnej podstawówki zdarzało mi się oglądać ten film kilka razy w tygodniu – zawsze z wypiekami na twarzy. Później częstotliwość moich powrotów do tego niezwykłego świata może się nieco zmniejszyła, ale zawsze był on dla mnie pewną alternatywą dla rzeczywistości. Najśmieszniejsze jest to, że przynajmniej kilka moich życiowych decyzji miało swoje źródło w tej, wydawałoby się błahej, historii. Bractwo, piesza wędrówka po Szkocji czy też tatuaż na pośladku (fragment wzoru z tradycyjnego tartanu klanu MacLeod) – to tylko kilka przykładów. Ma Pan zatem słuszność, że do naszych szermierczych zmagań podchodziłem z pewną, być może niezrozumiałą dla innych, ambicją. Miło mi zatem, że Pan, jak i inni nasi koledzy, poświęcaliście swoje dobre imię, zdrowie, narażaliście się na ciągłą kompromitacje, a także na szyderstwa z mojej strony, tylko po to, żeby zrobić mi przyjemność. Jestem dogłębnie wzruszony. A że była to tylko mistyfikacja? Trudno. Mogę z tym żyć. Nie jest mi natomiast łatwo żyć ze świadomością, że oglądanie „Nieśmiertelnego” nie wywołuje już u mnie wypieków na twarzy. Chciałbym Panu napisać, co może być tego przyczyną, ale dla mnie samego jest to niepojęte.

Teraz sprawa Pańskiej gorczycy w sercu. No. Odetchnąłem z ulgą. Już myślałem, że nie ma Pan żadnych zdrowych odruchów i byłem gotów przypuszczać, że jest Pan czystej krwi szaleńcem. Zazdrość to uczucie bardzo ważne i nie należy go zanadto ukrywać – to wszak jeden z podstawowych elementów miłości. Pozwolę sobie zatem na pewien komunikat specjalny:
Pani Marto! Proszę natychmiast wracać! Jak będzie Pani później szła przez życie, jeśli połówka Pani bytu będzie uschnięta i pomarszczona?
Koniec komunikatu.

Chciałem napisać jakiś wiersz z tej okazji, ale liryka to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej (możliwe, że tygryski są zatem tępymi ignorantami, bez wyobraźni i krzty polotu).

Pozdrawiam,

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz