piątek, 5 lutego 2010

Zew pierwotny

Mam teorię, że mężczyzna jest o tyle bezwolny o ile zależy mu na kobiecie. Jeżeli mu nie zależy to płeć piękna może na rzęsach stawać i tak nic nie wskóra. Zresztą teoria działa w dwie strony, z tym że chłop to proste zwierze, więc jak mu zależy to swoje działania, starania nastawia tylko w jednym kierunku, w stronę kobiety. Nic na to nie ma wpływu, prócz samego dziewczęcia. Kobieta oczywiście stara się także, ale kombinuje. Bawi się w gry, jakby cały czas sprawdzając swojego partnera. Coś robi, mówi, insynuuje, aby potem obserwować reakcję i w zależności od niej dalej prowadzić swoją grę.
Nie wiem czy moje tłumaczenia są dość wyraźne. Temat ten przypomina mi nasze poprzednie listy, kiedy to rozmawialiśmy o Tomku Sawyerze. I właśnie w książce Marka Twaina najlepiej zaobserwować relacje damsko-męskie. Może oddajmy głos Mistrzowi:

"Rzucał teraz nowemu aniołowi ukradkowe, lecz pełne podziwu spojrzenia, póki nie spostrzegł, że i ona go zauważyła. Wówczas, udając, że jej nie widzi, począł - jak to chłopcy - wyczyniać różne cuda, aby ją wprawić w podziw. Trwało to dość długo. Gdy wreszcie, w trakcie jednego ze swych karkołomnych łamańców gimnastycznych, zerknął ukradkiem w jej stronę, spostrzegł, że dziewczę zmierza już ku domowi. Poszedł więc bliżej i oparł się o parkan. Pogrążony w smutku nie tracił nadziei, że może dziewczynka zatrzyma się jeszcze chwilkę. Rzeczywiście, zanim zniknęła w drzwiach, przystanęła na schodkach. (...) dziewczyna w ostatniej chwili rzuciła mu bratek przez parkan."

Ten fragment idealnie pokazuje jak chłopak się stara, aby dostać odrobinę uwagi. Po wielu tygodniach "karkołomnych łamańców", batów od nauczyciela i wyczekiwania pod domem Tomkowi udaje się pocałować swojego "anioła", zaraz potem jednak palnął głupstwo i sprawił, że dziewczyna się na niego obraziła. I tutaj Pan pozwoli znów, że zacytuję:

"Tomek chciał ją objąć za szyję, ale odepchnęła go, odwróciła się do ściany i płakała rzewnymi łzami. Tomek przysunął się do niej i starał się ją pocieszyć, ale znów został odepchnięty. Obudziła się w nim duma, odwrócił się i wyszedł. Przez chwilę stał przed szkołą w rozterce ducha, spoglądając ku drzwiom. Miał nadzieję, że Becky pożałuje swego postępku i wyjdzie do niego. Ale nie przychodziła. Zrobiło mu się nieprzyjemnie, czuł, że to była jego wina. Stoczył ze sobą walkę. Ciężko mu był jeszcze raz wyciągnąć do niej rękę, ale wreszcie przemógł się i wrócił do klasy. Becky ciągle jeszcze stała w kącie twarzą do ściany i pochlipywała. Tomkowi serce omal nie pękło. Podszedł do niej i stał chwilę nie wiedząc, co począć, wreszcie powiedział nieśmiało:
- Becky, poza tobą naprawdę nikt mnie nie obchodzi.
Nie było odpowiedzi - dziewczynka łkała.
- Becky! - błagał - Becky! Powiedz choć słówko.
Znów łkanie.
Tomek wydobył największy swój skarb, mosiężną gałkę od kominka, podsunął jej przed oczy, żeby zobaczyła, i powiedział:
- Becky, chcesz to?
Becky strąciła gałkę na ziemię."


Czy to nie idealny fragment pokazujący, że chłopak potrafi zrozumieć swój błąd? A dziewczyna skoro postanowiła sobie pobeczeć to już na całego, do końca, bez możliwości prostego rozwiązania sytuacji?
I to właśnie z tym fragmentem wiąże się nazwa naszego blogu "Fanga w nos". To termin ukuty przez Pana po to, aby w prosty sposób wyjaśnić to o czym pisze Mark Twain pod słowami "Becky strąciła gałkę na ziemię." Naprawdę proszę mi wybaczyć, ale muszę znów zacytować:

"Wówczas Tomek odmaszerował i poszedł, gdzie go oczy poniosły, by tego dnia już nie wrócić do szkoły. (...) Tomek kluczył zaułkami, aż znalazł się w przyzwoitej odległości od szlaku, którym jego koledzy wracali do szkoły i ociężałym krokiem ruszył w drogę. Dwa czy trzy razy przeszedł w bród strumień, ulegając rozpowszechnionemu wśród chłopców przesądowi, że przeprawa przez rzekę udaremnia pościg."

O to nam chodzi. O to, że w pewnym momencie facet ma dosyć. Musi zgubić pogoń, kilka razy przechodząc przez strumień. Pan to świetnie swego czasu opisał: "To taki zew pierwotny - to coś, co sprawia, że lubimy się czasem upodlić, dostać fangę w nos, czy zerwać z otoczeniem i zaszyć się w sercu lasu. Sól życia."

A co do Pani Małgorzaty i jej "Toksymii". Ma Pan tą wyższość nade mną, że czytał reportaże Pani Małgorzaty. Może Pan porównać. Mnie jednak "Toksymia" zmęczyła. Okazała się dla mnie toksyczna. Zwykle identyfikuje się z bohaterem i przeżywam jego los tak jakby to był mój los. Taka identyfikacja sprawia mi przyjemność. Tutaj tego nie miałem. Jedynie Longin, był sympatyczniejszy, ale też mnie denerwował swą rezygnacją z marzeń i z tego co lubi na rzecz zaczytanego kierowcy tramwajów. A zatem nie miałem kotwicy. Czułem się przez to zagubiony i musiałem odnaleźć się w nowej roli człowieka nie biorącego udziału w akcji, a zatem tylko obserwatora. I jak Pan podziwiam umiejętność pisania Pani Małgorzaty. Też tak chciałbym umieć.

A zatem szykuje się Panu kariera co się zowie. Zarządzać oddziałem specjalnym Domu Pomocy Społecznej to nie lada wyzwanie. Będzie miał Pan okazje być świadkiem dziwnych zdarzeń i może coś się stamtąd Panu ciekawego urodzi. Trzymam kciuki.

Jak tam wczorajszy film?

Ukłony

Stefan W.

2 komentarze:

  1. To że faceci nie płaczą to nie znaczy że nie zachowują się często jak Becky. Tyle że efekt "fangi w nos" inaczej wygląda u kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  2. To co nazywa Pani efektem "fangi w nos" u kobiet, nie jest "fangą w nos". Ten efekt ma takie znaczenie, że w pewnym momencie człowiek ma dość, odwraca się i zaszywa się gdzieś gdzie nikt go nie znajdzie. Najczęściej to zjawisko spotyka się u mężczyzn, ale znam kobiety, które też tak mają.
    S.

    OdpowiedzUsuń