przeciąganie wywodów na temat moich czterech liter wydaje mi się wysoce niestosowne, zatem Pańską ostatnią wypowiedź pozostawię bez komentarza.
Chciałbym natomiast poświęcić kilka zdań mojemu najnowszemu odkryciu. Otóż niedawno rozpocząłem lekturę wspomnień pewnego warszawskiego ślusarza Stanisława Dobiasza, które znane są powszechnie pod nazwą „Chłopcy z ferajny Godlaka”. Książka, nie da się ukryć, przyjemna niezwykle – prawie jakby naszego ulubieńca Tomka Sawyera wrzucić na Powiśle. Najlepsze, że wszystko tu rozgrywa się w miejscach poniekąd znajomych. Smutna historia naszej stolicy powywracała jednak wszystko (lub bardzo dużo) do góry nogami. Zresztą nie tylko wojna nabruździła. Dla samego Powiśla większe znaczenie miało chyba powolne obumieranie Wisły. Niegdyś stanowiła ona tętniące serce miasta – dziś płynie cichutko, jakby na uboczu. Mimo że część rzeczy uległa głębokim przeobrażeniom, to i tak miło czyta się o tym, jak mały Stach biega w górę ulicy Bednarskiej, aby na Krakowskim Przedmieściu (czyli już poza dzielnicą robotniczą) sprzedawać gazety albo jak jeździ na bicyklu wzdłuż ulicy Dobrej. Właśnie tam, przy ulicy Dobrej 86, znajdował się dom naszego bohatera – tytułowy Godlak. Zresztą… niech przemówi sam Staszek:
„Godlak – to nie zwykły dom, jakich wiele było na Powiślu. Była to słynna Kasztelanka, nad brzegiem Wisły na rogu ulicy Dobrej pod numerem 86. Kasztelanka zawdzięczała swoją nazwę kasztelanowi łukowskiemu Jackowi Jezierskiemu, który wzniósł ją około roku 1776, wyrównawszy podmokły teren zagrożony wylewami Wisły. Wysoko na fasadzie pałacyku mieścił się z tego powodu napis:
Ten właśnie fragment obudził moją ciekawość… Hm… czyżby skrzyżowanie ulic Dobrej i Bednarskiej?… Dobra 86? Czy to nie jest gdzieś w okolicach mojego (yyy… „mojego”) radia? Otóż dziś parzysta numeracja kończy się na numerze 78 (szpital położniczy), dalej jest skwer, a następnie Zespół Społecznych Szkół Ogólnokształcących Bednarska (czyli również siedziba radia). Po drugiej stronie ulicy mamy Dobrą 87. Hm… Czy tak się złożyło, że od czterech lat jestem stałym gościem Godlaka? Zaiste. Chociaż, gwoli ścisłości, nasz bohater nie mieszkał w samym pałacyku, a w dobudowanym do niego budynku…
„(…)Prostopadle do pałacyku kasztelan Jezierski wymurował podłużny parterowy dom, z dużą liczbą małych pomieszczeń, które wynajmował kobietom lekkiego prowadzenia, zwanym z tego powodu w gwarze warszawskiej „kasztelankami”. W tym podłużnym domu, po niesławnej pamięci „kasztelankach” – moi rodzice zajmowali zatęchłą izbę, wychowując sześcioro dzieci(…)”.
Kasztelanka, w okresie swej świetności, była zatem niczym innym, jak zwykłym domem publicznym. Na szczęście (teraz udaję pruderyjnego) siedziba radia znajduję się w części, która była łaźnią (więc jakby w sąsiedztwie), więc nie można powiedzieć, że uczęszczam nie wiadomo gdzie. Uff.
Reasumując - Powiśle to chyba moja ulubiona część Warszawy, więc książka Dobiasza spadła mi jak z nieba. Rozmyślamy nawet z Panienką Justyną czy nie rozpocząć jakiejś większej akcji związanej z odkopywaniem spod gruzów historii miejsc pokroju Kasztelanki.
Na koniec jeszcze dorzucę Panu kilka obrazków ze starego Powiśla (tak dla klimatu):
To widok od strony ulicy Karowej.
Chciałbym natomiast poświęcić kilka zdań mojemu najnowszemu odkryciu. Otóż niedawno rozpocząłem lekturę wspomnień pewnego warszawskiego ślusarza Stanisława Dobiasza, które znane są powszechnie pod nazwą „Chłopcy z ferajny Godlaka”. Książka, nie da się ukryć, przyjemna niezwykle – prawie jakby naszego ulubieńca Tomka Sawyera wrzucić na Powiśle. Najlepsze, że wszystko tu rozgrywa się w miejscach poniekąd znajomych. Smutna historia naszej stolicy powywracała jednak wszystko (lub bardzo dużo) do góry nogami. Zresztą nie tylko wojna nabruździła. Dla samego Powiśla większe znaczenie miało chyba powolne obumieranie Wisły. Niegdyś stanowiła ona tętniące serce miasta – dziś płynie cichutko, jakby na uboczu. Mimo że część rzeczy uległa głębokim przeobrażeniom, to i tak miło czyta się o tym, jak mały Stach biega w górę ulicy Bednarskiej, aby na Krakowskim Przedmieściu (czyli już poza dzielnicą robotniczą) sprzedawać gazety albo jak jeździ na bicyklu wzdłuż ulicy Dobrej. Właśnie tam, przy ulicy Dobrej 86, znajdował się dom naszego bohatera – tytułowy Godlak. Zresztą… niech przemówi sam Staszek:
„Godlak – to nie zwykły dom, jakich wiele było na Powiślu. Była to słynna Kasztelanka, nad brzegiem Wisły na rogu ulicy Dobrej pod numerem 86. Kasztelanka zawdzięczała swoją nazwę kasztelanowi łukowskiemu Jackowi Jezierskiemu, który wzniósł ją około roku 1776, wyrównawszy podmokły teren zagrożony wylewami Wisły. Wysoko na fasadzie pałacyku mieścił się z tego powodu napis:
Mądrego króla są skutki rządu,
że stoją domy gdzie nie było lądu.(…)”.
że stoją domy gdzie nie było lądu.(…)”.
Ten właśnie fragment obudził moją ciekawość… Hm… czyżby skrzyżowanie ulic Dobrej i Bednarskiej?… Dobra 86? Czy to nie jest gdzieś w okolicach mojego (yyy… „mojego”) radia? Otóż dziś parzysta numeracja kończy się na numerze 78 (szpital położniczy), dalej jest skwer, a następnie Zespół Społecznych Szkół Ogólnokształcących Bednarska (czyli również siedziba radia). Po drugiej stronie ulicy mamy Dobrą 87. Hm… Czy tak się złożyło, że od czterech lat jestem stałym gościem Godlaka? Zaiste. Chociaż, gwoli ścisłości, nasz bohater nie mieszkał w samym pałacyku, a w dobudowanym do niego budynku…
„(…)Prostopadle do pałacyku kasztelan Jezierski wymurował podłużny parterowy dom, z dużą liczbą małych pomieszczeń, które wynajmował kobietom lekkiego prowadzenia, zwanym z tego powodu w gwarze warszawskiej „kasztelankami”. W tym podłużnym domu, po niesławnej pamięci „kasztelankach” – moi rodzice zajmowali zatęchłą izbę, wychowując sześcioro dzieci(…)”.
Kasztelanka, w okresie swej świetności, była zatem niczym innym, jak zwykłym domem publicznym. Na szczęście (teraz udaję pruderyjnego) siedziba radia znajduję się w części, która była łaźnią (więc jakby w sąsiedztwie), więc nie można powiedzieć, że uczęszczam nie wiadomo gdzie. Uff.
Reasumując - Powiśle to chyba moja ulubiona część Warszawy, więc książka Dobiasza spadła mi jak z nieba. Rozmyślamy nawet z Panienką Justyną czy nie rozpocząć jakiejś większej akcji związanej z odkopywaniem spod gruzów historii miejsc pokroju Kasztelanki.
Na koniec jeszcze dorzucę Panu kilka obrazków ze starego Powiśla (tak dla klimatu):
To widok od strony ulicy Karowej.
A to filary Poniatowszczaka.
I w końcu Mariensztat (a co do tego miejsca, to też mam pewien plan, ale tę historię zostawię na kiedy indziej).
To już koniec na dziś. Pozdrawiam serdecznie i przesyłam ukłony dla Pana dzielnej małżonki.
Paweł D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz