Szanowny Panie,
czas leci i dobrze. Mi także ostatnio biegnie szaleńczo. Gdzie tam biegnący Pana tydzień!!! Mi na dowód wystarczyły dokładnie 44 minuty i jedna sekunda. Ale od początku. Ostatnio boję się swojego telefonu komórkowego. A to z powodu pewnej pani. Trzy tygodnie temu zrobiłem newsa na temat pewnych błędów w ulotkach wydanych przez władze tutejszego powiatu. Aby newsa zrobić musiałem pożyczyć od pani Teresy ulotkę, bo to ona znalazła błąd, ona była bohaterką. Obiecałem ulotkę odnieść, ale niestety słowa nie dotrzymałem, bo nieszczęsny zadrukowany świstek papieru zgubiłem... tak... czy to coś dziwnego? Potrafiłem zgubić paszport z wizą do USA na 10 lat, to co tam dla mnie marna mapa życia Kopernika (bo to była ulotka o Koperniku). Obiecałem pani Teresie skombinować inną ulotkę, ale niestety po moim newsie nie są już one dostępne. Pani Teresa jeszcze o tym nie wie i czeka cierpliwie. Cierpliwie oznacza, że codziennie rano punkt 7.30 przysyła do mnie smsa z treścią "Co z moimi folderkami". Doszło do tego, że boję się mojego telefonu komórkowego. Wręcz go nienawidzę. Wyobraża Pan sobie codziennie dostawać maila od starszej (70 - letniej, aktywnej pani) smsa-a o treści: CO Z MOIMI FOLDERKAMI? CO Z MOIMI FOLDERKAMI? CO Z MOIMI FOLDERKAMI? CO Z MOIMI... itd etc itp. No każdy by się wkurzył. Że też taka babcia wie jak obsługiwać SMS-a? Czy to nie jest sposób komunikowania się ludzi młodszych? No i wracając do tematu.
Codzienne jej esemsy mnie bardzo stresują i boję się tego aparatu, jego dźwięku. Nienawidzę gdy ktoś do mnie dzwoni i w ogóle najchętniej wyrzuciłbym go gdzieś daleko i zapomniał, że istnieje. Ach gdzie te czasy, kiedy nie miałem telefonu komórkowego?! No ale dwa dni temu telefon zaczął dzwonić. Byłem akurat w miejscu gdzie nawet król chodzi piechotą, więc nie odebrałem. Ale ktoś był upierdliwy i zadzwonił raz jeszcze. Odebrałem. I kogo słyszę? No niech Pan zgadnie. Daję Panu trzy sekundy... 121, 122, 123... nie zgadł Pan? Dzwoni moja kochana żona!!! No normalnie nawet TERAZ micha się mi śmieje. Czy wyobraża Pan sobie, że nie słyszałem jej głosu od listopada?! Nie słyszałem jej PIĘĆ miesięcy!! Nie wiem, czy całych pięć czy nie całych pięć, ale około tyle czasu. Dobrze że nie zapomniałem jej głosu. Rozmawiałem z nią krótkie 44 minut i 1 sekundę! W tym czasie zdążyłem się z nią pokłócić, wybaczyć, pośmiać, pożartować, wysłuchać, użalić, użalić, wysłuchać żalów, pocieszyć, powymieniać myśli, dowiedzieć się, zakochać, odkochać, zakochać jeszcze bardziej no słowem... rozmawiałem z ŻONĄ! Nic więcej nie mam do powiedzenia.
Udanego ostatniego dnia zimy. Już w poniedziałek WAGARY!!! czyli pierwszy Dzień Wiosny.
Czuje Pan ją w nosie?
Stefan W.
5 miesięcy! Wow!
OdpowiedzUsuń