niedziela, 13 marca 2011

Asfalt zielony, asfalt radosny

Szanowny Panie,

wolę jednak, żeby moje zęby zostały tam, gdzie są – zwłaszcza, że dałem za nie trzysta złotych ostatnio! Ale nie o tym chciałem… bo w zasadzie, to dosyć smutne, ale muszę przyznać Panu rację (chyba nie po raz pierwszy). Nawet w kilku sprawach…

Przede wszystkim przyznaję – słuchanie muzyki ma swoje minusy. Nie spodziewał się Pan, że usłyszy to ode mnie, co? Ale jest tak, jak Pan pisze – słuch to w końcu jeden ze zmysłów. Potrzebujemy go, żeby w pełni doświadczać świata. Niech Pan nie myśli, reaguje na te wszystkie autobusowe rozmowy, tak jak Pan. Lubię podsłuchiwać. I robię to z przyjemnością zawsze wtedy, kiedy skończy mi się bateria w odtwarzaczu mp3. Czyli nie za często. Chciałbym częściej, ale – musi Pan zrozumieć – jestem trochę uzależniony od tych przeklętych słuchawek. Jak się już tak zdarzy, że zamilkną, to nagle odkrywam podróż na nowo. I jestem w końcu „tu i teraz”. Bo przeważnie jestem jednak „tu i tam” (z naciskiem na „tam”). Cóż poradzić? Może kiedyś się tego oduczę i będę mógł się spokojnie zachwycać zwierzeniami trzynastolatek albo przechwałkami sepleniących osiłków. Zobaczymy, jak to będzie.

Druga sprawa, w której się z Panem zgodzę, to kwestia pogody. Pięknej pogody! Pięknej tak, że aż chce się żyć nawet! Tydzień temu pisałem Panu o weekendzie, który skąpany był w beznadziejnej czerni. W tym tygodniu to zupełnie co innego. Wczoraj spędziłem ponad trzy godziny na boisku, udając, że umiem grać w kosza. I było to bardzo, bardzo miłe. Biegać sobie w przewiewnej koszulce, dostawać z łokcia po twarzy od Pana Adama i wpadać łbem na metalowy słupek podtrzymujący kosz. Zupełnie, jakby człowiek był znów w podstawówce (poziom gry jest wciąż ten sam w końcu). Jedyna różnica polega na tym, że kiedyś było nas przeważnie kilku. A teraz… jak dwóch na raz się uda zebrać, to już jest dobrze (kobiety - ajwaj). No, ale to nie koniec. Bo dziś, w niedzielę, wstałem o 8 rano i poszedłem pograć z Panem Tysonem. I już około 9 było cieplutko. Wiosna, wiosna. Oby tak dalej, a będzie już w ogóle błogo. A jak zbieranie patyków u Pana Maćka poszło?

Pozdrawiam,

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz