czwartek, 31 marca 2011

Elbląg miasto piekarczyka

Szanowny Panie,

do placówki redakcyjnej w mieście Elbląg jeździłem tylko tramwajami. Przez całe pięć dni zastępowałem koleżankę w stolicy Żuław. Miałem zatem okazję nieco poznać to całkiem przyjemne miasto. Powiedzieć o mieście, że ma ładną starówkę, przytoczyć jedną z legend i powiedzieć o lepszej garkuchni to trochę mało. A zatem zacznę od tramwai. Bo w Elblągu, w którym według niepotwierdzonych źródeł mieszka około 130 tys. ludzi, jeżdżą tramwaje. Zapewne Pan jako częsty bywalec Warszawy nie zwraca uwagi na te środki lokomocji. Człowiek się przyzwyczaja i go tramwaje ani nie grzeją ani nie ziębią. Jako odzwyczajony od ich widoku odkryłem właśnie w Elblągu ich niezwykłą siłę. W nocy padało, rano słońce przebijało się przez chmury, ale ulice dalej mokre. Po nich to sunęły samochody. Sunęły... tu trzeba zamknąć oczy i wyobrazić sobie dźwięk odrywania mokrych kół od mokrej jezdni. Ten właśnie dźwięk mieszał się z tramwajowym terkotem, ze zgrzytem hamulców, metalowym tarciem. W oknach starych kamieniczek świecące się jeszcze żyrandole. Małe sklepy najczęściej gustowne piekarnie i cukiernie. Te pierwsze ze zdobnymi drewnianymi klamkami, takimi zawijasami, te drugie najczęściej po schodkach. Stare Miasto ładne, ale widać że nowe z serii tzw. starych nowych miast. Bo Elbląg po wojnie został zmieciony przez rosyjskie armaty, które ćwiczyły swą celność na kościelnej wieży. Ta celność była taka, że wieża stoi a reszta została zniszczona. Pod Targową Bramą przejeżdżał kiedyś tramwaj, ale te czasy się skończyły. Jest za to tam postać piekarczyka cwaniaczka, który w piętnastym wieku przeciął łopatą liny w Targowej Bramie, przez co brama opadła. Uratował w ten sposób miasto przed krzyżackim najazdem. Turyści i miejscowi ucierają nos piekarczykowi, przez co ten się świeci. Podobno utarcie nosa przynosi szczęście. Jak się dowiedziałem wymyśliła to na poczekaniu pewna dziennikarka przy odsłonięciu pomnika. Ciekawe jest to, że czasem jedno zdanie wypowiedziane w odpowiednim momencie zostaje zamienione w miejscowy zwyczaj, w ludowe wierzenie. O mieście bym jeszcze pisał, ale nie będę zanudzał. Chociaż muszę wspomnieć o niezwykłej Galerii El. Mieści się ona w starym kościele. Tak niewiarygodna architektura, przestrzeń, że po prostu dech w piersi zapiera.

Byłem też w kinie elbląskim na filmie. I to sam! Pierwszy raz w życiu byłem sam na sali kinowej. Niewiarygodne uczucie. Łaziłem po całej sali sprawdzając które miejsca są najlepsze i doszedłem tylko do tego, że nie rozumiem po co komu są potrzebne miejsca w pierwszych rzędach? Pomyślałem nawet, że moglibyśmy większą grupą kiedyś pójść do kina i z premedytacją usiąść na pierwszych miejscach, bo te fotele czują się zapewne takie zapomniane. Te fotele są zresztą doskonałym przykładem rozwinięcia myśli: Ostatni będą pierwszymi. Tutaj pierwsze są ostatnimi do zajmowania. A na jakim filmie byłem? - BABSKIM - "Dzień dobry TV" i muszę powiedzieć że się mi podobał.


A co?

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz