środa, 30 marca 2011

Senność

Szanowny Panie,

pogoda za oknem nie sprzyja temu, żeby siedzieć przed komputerem i pisać. Wiem, że Pan chciałby zrobić ze mnie maszynkę do wypluwania tekstów, ale to nie takie proste. Wpis raz na tydzień to tak mało? Cóż… który to już raz mam obiecać poprawę? Nie. To nie ma sensu nawet!

Wybiłem swoje myśli z torów! O czym to ja? A tak! Pogoda nie sprzyja siedzeniu przed komputerem, a już na pewno nie sprzyja siedzeniu przed komputerem w pracy. Pomyślałem teraz o tym, że jak za 40 lat będzie to ktoś czytać, to pomyśli pewnie, że to żaden problem… „Przecież można zabrać komputer na dwór”. Nie moi drodzy, to są nadal czasy, w których używa się jeszcze komputerów stacjonarnych Aj… i znowu zboczyłem… znaczy… zboczyłem futurystycznie, czyli w zasadzie nie zboczyłem, a wybiegłem w przyszłość.

Zatem… pogoda nie sprzyja siedzeniu przed… nie! Nie napiszę już tego brzydkiego słowa na „K” (hmm… ta literka sprzyja w końcu brzydkim słowom). Roztrzepany jestem, bo jeszcze siedzę resztką sił w pracy, ale już myślę o powrocie do domu, obiedzie i wyjściu na dwór. Może pójdę pograć w kosza lub pojeżdżę na rowerze. Wieczorem mam natomiast zamiar zmusić się do biegu (ale z tym to jeszcze zobaczymy).

Sytuacja jest bowiem dosyć specyficzna, a może nawet dziwna. Tak. Bardzo dziwna. Jak Pan wie, Panna J. wybyła, aby mieszkać w komunach i robić różne inne rzeczy charakterystyczne dla studentów na obczyźnie. A ja zostałem. Niespodziewanie jednak odzyskałem kolegów (w pewnym sensie). Z dnia na dzień moje życie zaczęło nabierać kształtów znajomych, acz lekko już przeze mnie zapomnianych. Cofnęło się w czasie. Zatem wieczory spędzam z kolegami – kręcąc się po GK lub siedząc na boisku szkolnym do późnego wieczora. I wszystko byłoby piękne, gdyby nie fakt, że wygląda to trochę, jak przeszłość widziana w krzywym zwierciadle. Dlaczego tak piszę? Otóż przyczyny z jakich odzyskałem moich kolegów nie są do końca dobre. Mógłbym je nawet nazwać złymi. Złymi i tajemniczymi. Nie za bardzo mogę nawet o tym pisać. Generalnie rzeczywistość nabyła znamion snu. Tak to przynajmniej odczuwam.

A teraz lecę… (bo praca jest jednak wyjątkowo rzeczywista i przyziemna, więc nie ma sensu marnować na nią więcej czasu, niż jest to potrzebne do należytego wywiązywania się ze swoich obowiązków – o!).

Pozdrawiam,

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz