sobota, 3 kwietnia 2010

Babe miał lenia i flądre

Panie Pawle,

do spowiedzi chodzę raz na rok i sam się sobie dziwie, że nie uczęszczam częściej. Rzeczywiście jest tak, że po niej człowiek czuje się jakoś lżej na duszy. Zwłaszcza lżej gdy coś ciężkiego ciążyło mu na sercu, gdzieś się tam schowało, przy spowiedzi wyciągnęło się to, podało księdzu i mu to tam pomiędzy ustami a uchem zostawiło. Fascynująca ta przestrzeń grzechów. Ta kratka pomiędzy, w którą szepcze się najintymniejsze, najczarniejsze dzieje ludzkiej myśli. Że jeszcze nie powstała o niej piosenka, albo wiersz, no choćby opowiadanie jakieś? Ciekawe czy kratka to przypadek? Nie miał Pan kiedyś wrażenia, że pełni ona rolę resocjalizacyjną? Jak więzienie. Grzechy zostawia się po drugiej stronie, nigdy do tego więzienia nie wchodząc. One sobie zostają gdzieś, a ty już idziesz w świat pełen dobrych myśli, przede wszystkim nadziei, że bez ciężaru będzie łatwiej.
Konfesjonał u ateistów zastępowany jest chyba barem, a ksiądz barmanem. Najgorzej mają ci ateiści, którzy nie pijają. Muszą chodzić do psychologów. Jeżeli barmana jeszcze rozumiem to psychologa nie pojmuję. Barman jak ksiądz wysłucha, ale broń Boże pomoże. I to jest zdrowe. Sam musisz sobie pomóc ze swoimi problemami. Psycholog stara się ci pomóc i wciska ci jakieś kity o życiu. Kiciarz jeden. Bzdury. Fuuuj...
Dość tego. Teraz Pana zabawię. Sięgnę jednak po mistrza Wiecha w swoich "Dziełach wybranych, czyli Śmiej się Pan z tego" pisze opowiadanie "Adam z Gliny":

- No i powiedz pan faktycznie, panie Krówka, coś pan mu takiego powiedział?
- Rzeczywiście poniekąd nic ważnego. Najsampierw mówie: "jesteś pan flimon za podpinkie szarpany", potem mowie: "odklapnij się, łachadojdo", a później, jak mnie zdenerwował, wjechałem mu troszkie na mamusie, ale to wszystko frajer, leże dopiero za "Adama".
- Co to znaczy?
- To pan nie wisz, powiedzieć na władze "Adam", dopiero człowiek jest rzeczywiście przegrany.
- Ale dlaczego?
- To staroświecka historia, od początku świata się ciągnie, ale skoro jeżeli chcesz pan posłuchać, to panu zaznacze pare słów.
Słyszałeś pan chyba o tem, że pierwszy człowiek na świecie z gliny był uskuteczniony. Znakiem tego, jak pan na kogo mówisz "Adam", za gline go uważasz, no nie?
- No, tak poniekąd wychodzi.
- Ale to jeszcze nie wszystko. Rozchodzi się także samo i o to, że ten pierwszy człowiek był strasznem frajerem i tak się dał babie wykołować, że posade w zoologicznem ogrodzie i mieszkalny lokal przez to stracił.
- Co pan mówisz?
- To, co pan słyszysz.
- Ale detalicznie jak to było?
- Uważasz pan, to się działo w tem czasie, kiedy na świecie nic jeszcze nie było, tylko same ogrody z owocamy i warzywem. Zwierzyna po tem wszystkiem chodziła i szkode robiła. Totyż ten Adam miał z żoną ogrodów pilnować.
I faktycznie tyrał chłopina za trzech, ale nie mógł sobie dać rady, bo babe miał lenia i flądre.
Po całych dniach nic nie robiła, ubrać się klempie nie chciało, z rozkociudanem łbem między drzewamy chodziła i patrzyła tylko, jakby tu wrąbać rajskie jabłko, którego nie wolno było ruszać.
I trzeba panu wiedzieć, że pewien facet, któren na posade w tem ogrodzie lefrektował, za węża się przebrał, wlazł na drzewo, i dawaj Adamową bajerować, że jak wtroi rajskie jabłuszko i mężowi da, do wielkiej forsy dojdą.
No i co się robi? Adamowa dała się uderzyć w kant, urwała jabłko, wsunęła połowe, a reszte niesie mężowi.
Spojrzał się na nią jak na wariatkie i mów:
"Paszałże ty, owoc od rana będe opychał, żebym tyfusu dostał, nie chce. Zresztą na cholere mnie rajskie jabłuszko - małe i kwaśne. Nie mam koszteli, nie mam papierówek? Ugotuj lepiej kawy."
Ale ona tak go zaczęła w bajer brać, że dał się, lebiega, namówić.
- Patrz pan, a mówią ludzie, że starozakonne szemrane przytomniaki.
- Jak do czego. Na kobiete każden z nich kat jest i tylko trzeba z niemy umieć się oblecić.
Wsunął Adam te jabłko i może by się było nie wydało, żeby nie to, że się korzonkiem zakrztusił. Przylecieli na to aniołowie, za halc go i razem z żoną wont z posady.
W ten deseń Adam w nóżkie kopanem frajerem się został i teraz nazwać kogoś tem imieniem karalną obraze oznacza.
To powiedziawszy, pan Teodor Krówka zasępił się bardzo, a jego znajomy nie mógł znaleźć dlań słów pociechy. Nie trzeba dodawać, że rozmowa powyższa toczyła się w sądzie grodzkim przy ulicy Długiej.
Wkrótce z odrętwienia wyrwało pana Krówkę wywołanie jego sprawy. Nie zapierał się wcale, oświadczył tylko, że żałuje swych słów, które istotnie mogły dotknąć policjanta znajdującego się na służbie. Cofa najuroczyściej wszystko, zwłaszcza "Adama".
Mimo to sąd skazał pana Krówkę na jeden miesiąc aresztu.

No i co? Czy historia nie zabawna? I jaka prosta. Jak to zwykle w życiu bywa wina baby. Chłop głupi jednak był zawsze, ale o tym to ja już chyba tu pisałem.

Huzia Zuzia

Stefan W.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz