poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Utopij się Pan Panie w bagnie... wyobraźni

Szanowny Panie,

wyciskanie cytryn banalne nie jest. Gdyby takie było wszyscy siedzieliby i ciskali nimi. Nie potrzebowaliby rad, książek na ten temat i ogólnie nie robiliby z tego wielkiego halo. Cytryna zakwasić oko może i pewnie zakwasi gdy tylko zacznie Pan ją nieumiejętnie wyciskać. I jeszcze w dodatku dostanie Pan pestką i oko nie tylko że się zeszkli a nawet gotowe jest wypłynąć. I wie Pan co? Ja Panu życzę żeby to oko na tej pestce cytrynowej wypłynęło, żeby Pan mógł dzięki temu założyć opaskę na twarz i wyglądać jak atlantycki korsarz z sprzed dwóch wieków. To oko jednak na cytrynie wypłynąć musi, bo jeżeli straci je Pan jakoś głupio, jakoś tak dennie w łóżku to biada Panu. Będzie musiał Pan wysilić całą swoją wyobraźnię, ruszyć zwojami mózgowymi i opowiedzieć historię oka. Aby to było ciekawe, zajmujące. Aby Pana dziatki mogły powiedzieć, że tatuś oko stracił w walce z chińczykami pod Hong Kongiem, gdy tymczasem wydłubał Pan je sobie składając zabawkę z jajka niespodzianki. Panie Pawle bo oto właśnie chodzi, aby na błędach się uczyć, aby próbować i nawet jak się nie udaje to powiedzieć sobie: "nie udało się, ale nikt mi nie powie, że nie próbowałem".

Pisze Pan, że czeka Pana los jabłczany. Porównuje pan jabłuszko kochane do bulwy ziemniaczanej prostej i brudnej, która też przecież urok swój własny posiada i która uratowała setki ludzi od głodu. Ale nie o bulwie tylko jabłku chciałem. Panie Pawle cytryna nam tutaj w jabłczanej krainie wydaje się niezwykłą i jej cena niezmienna o tym świadczy - wszystko prawda. Ale proszę mi uwierzyć jabłko w innych krainach takich jak choćby Australia, Afryka i Ameryka Południowa, w której istnieją ziemniaczane banany jest rajska. Pojedź Pan tam kiedyś i zacznij opowiadać o sadach, reklamować kwiaty szarej albo złotej renety, malinówki, kosztela, czy tych bardziej znanych ligola, antonówki i jonatana. Panie Pawle tym dzikusom, tubylcom i brudasom otoczonym kwaśnymi cytrynami ślinka będzie lecieć, gdy sugestywnie opowie Pan o smaczkach poszczególnych owoców. Gdyby oni mieli na składzie takiego Pana Cejrowskiego. To przyjeżdżałby do nas i z gorączką w oczach opowiadał to co widzi. Pokazywał tego nieszczęsnego sadownika, który ledwo ze swych owoców żyje i tłumaczył jakie to specjały można z jabłka zrobić. Jak pięknie pachnie szarlotka z polskich jabłek, gdy je mamusia z pieca wyjmuje. Jak cudny jest hortexowy sok z antonówki. I w dodatku znajdzie jakiś przepis na alkohol jabłczany. I będzie o nim o opowiadać, a tubylcy przy telewizorach będą zazdrościć tych sadów.

Drogi Panie Pawle to wszytko nie jest bagnem. A nawet jeżeli czasem takie się wydaje to przecież wystarczy spojrzeć jak bagno uroczym być może. Ile w nim życia pływa, ile na nim roślinek i jak pięknie światło się od niego odbija. Powie Pan, że bagno potrafi wciągnąć, potrafi unieruchomić, w końcu potrafi zabić. Tak. I niech zabija. Takie to prawo, że bagno zabija. Byleby tylko, gdy już nam przyjdzie udusić się wśród tych roślinek, żyjątek i pięknej scenerii nie żałować, żeśmy życie zmarnowali.

Proponuje Panu ćwiczenie. Niech Pan wstanie rano weźmie namiot, śpiwór i pojedzie rowerem gdzie koła zaniosą, wsiądzie w pierwszy pociąg i niech Pan wysiądzie na stacji, która nic Panu nie mówi. Albo po prostu idąc ulicą niech Pan zagada jakąś nieznajomą osobę. Niech Pan z nią pogada tak po prostu dla rozmowy. Dostanie Pan pieprzem po oczach? Świetnie. Dostanie Pan fangę w nos. Cudnie. Dostanie Pan trzewikiem w kroczę. Ekstra. A może ten ktoś Pana oleje i powie pięknie "odwal się Pan". Super. Spróbuje jednak Pan czegoś nowego, chociaż miałoby to być zwykłe zaczepianie ludzi na ulicy.

Idealiści nie poddawajmy się!

Stefan W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz