piątek, 16 kwietnia 2010

Wolontariusze z miast nadwiślańskich

Szanowny Panie,

zaniepokoił mnie Pański ostatni list. Już Pan coś wykombinował! Nad czym Pan tak usilnie pracuje, co? Czy tylko ja nie mam żadnego planu? Czytam właśnie pewną książkę przygodową dla młodzieży i nawet tam znalazłem coś bardzo niepokojącego: „Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie”. Ależ mnie to wkurzyło! Żeby już człowiek nawet w spokoju nie mógł przeczytać głupiej książki dla dzieci, bo mu brak celów wypominają! Do czego to doszło, Szanowny Panie?! I to nie jakieś mądre „Muminki”, „Mały Książę” czy inny „Kubuś Puchatek” – zwykła przygodówka, w typie Pana Samochodzika. Opowieść z dreszczykiem. A pies ją lizał! To nad czym Pan pracuje?

Ja, powiem Panu szczerze, dziś też nie próżnowałem tak do końca. Otóż, chcą mnie na praktyki w jakimś babskim portalu internetowym! Problem w tym, że chcieli także, abym wysłał im tematy. No to wysłałem. Ale, ale... nie przemyślałem ich do końca i boję się, że jak przyjdzie mi je napisać to dam ciała (żeby już nie konkretyzować, którą konkretnie część tego ciała). Ja to nie umiem tak szybko pisać. A jeszcze gadać z ludźmi – Panie kochany, jeszcze nie zacząłem, a już bym to rzucił najchętniej.

I mało tego. Bo dziś, przed południem jakoś, zadzwoniła do mnie Miłościwa Panienka Justyna i dała mi cynk, że podobno w pewnej instytucji poszukują kogoś do pisania wniosków. A ja trochę piszę. Muszę zatem zgolić brodę, ubrać marynarę i w poniedziałek pomykać do owej, tajemniczej instytucji. Oczywiście będę się prosić o praktykę, bo do pracy mnie nie wezmą (będzie konkurs oficjalny – jak to w administracji). Każdy jednak wie, że dziś już sama praca jest skarbem. Zarobki są przereklamowane.

Jeśli zatem wszystko dobrze pójdzie, to będę miał kolejne dwa bezpłatne zajęcia! Hip, hip! Hurra! Hurra! Hurra!

Wiosenny wieczór jął ogarniać świat swym tajemniczym uściśnieniem… tia.

Paweł D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz