alkohol naszym przyjacielem. Cieszę się, że wylądował Pan nad tą rzeczką. Zazdroszczę nawet Panu. Czemu się Pan nie odezwał? Ach te plenery!
Nie zgodzę się jednak z tym, że to tylko nasze wspomnienia czy sentymenty. Ja naprawdę wolę pić pod chmurką. A do tego ciepłą, bez gazu – marzenie. Nie mówię, że wódka zamknięta w betonowej kostce nie smakuje wcale, ale z pewnością lepiej smakuje z butelki, przez której ścianki można zobaczyć piękne pejzaże. Czy jednak piaseczyńska rzeczka-smródka zawiera w swej istocie widoki piękne? Aaaa, co tam, po dwóch głębszych – z pewnością! No i… skończył mi się drink. „Drink” – cóż to za paskudny wyraz!!! Drink, drink – jak dzwonek od trzykołowego roweru. Fuj!
Wódka – to jest słowo! Proszę tylko spojrzeć na te dumnie wzniesione w górę ramiona litery „W”! Cóż za godność od niej bije! Szanowny Panie, a pomyślmy przez chwilę o „ó”? Czy nie kryje się tu całe szaleństwo młodości? Ten przechylony irokez nad okrąglutką łysinką! Zawadiaka! Z drugiej strony mamy też „d” – pana z brzuszkiem – symbol męskiej dojrzałości. Kilka kroków z tyłu drepce „k” - czyli nasz wygłodniały, otwarty dziobek. Nie zauważył Pan, że w obliczu ognistej wody każdy facet zmienia się w takiego pisklaka, który tylko główkę poza gniazdo wystawia – w nadziei, że mu kropla w gardziel spadnie? No i „a”… „a” jak atak, „a” jak akcja, „a” jak… antropologia. Bo nic co ludzkie, nie jest nam obce. Oczywiście. Spłycam. Bo ten wyraz to przecież czysta poezja. Można rozprawy o nim pisać. Ale po „drinku”, to można o rozprawach zapomnieć. Drink jest zbyt wygodny. Służy do leżenia na kanapie i patrzenia w telewizor. Ale też nie daje tyle wytchnienia co piwo. Piwo - to chwila oddechu. Piwo schładza zmęczone mięśnie. Piwo uspokaja.
A ja piję drinki… to takie niemęskie. Cóż, lepszy rydz, niż nic. Dobrze, że de natury przez chlebek nie filtruję jeszcze.
Nie zgodzę się jednak z tym, że to tylko nasze wspomnienia czy sentymenty. Ja naprawdę wolę pić pod chmurką. A do tego ciepłą, bez gazu – marzenie. Nie mówię, że wódka zamknięta w betonowej kostce nie smakuje wcale, ale z pewnością lepiej smakuje z butelki, przez której ścianki można zobaczyć piękne pejzaże. Czy jednak piaseczyńska rzeczka-smródka zawiera w swej istocie widoki piękne? Aaaa, co tam, po dwóch głębszych – z pewnością! No i… skończył mi się drink. „Drink” – cóż to za paskudny wyraz!!! Drink, drink – jak dzwonek od trzykołowego roweru. Fuj!
Wódka – to jest słowo! Proszę tylko spojrzeć na te dumnie wzniesione w górę ramiona litery „W”! Cóż za godność od niej bije! Szanowny Panie, a pomyślmy przez chwilę o „ó”? Czy nie kryje się tu całe szaleństwo młodości? Ten przechylony irokez nad okrąglutką łysinką! Zawadiaka! Z drugiej strony mamy też „d” – pana z brzuszkiem – symbol męskiej dojrzałości. Kilka kroków z tyłu drepce „k” - czyli nasz wygłodniały, otwarty dziobek. Nie zauważył Pan, że w obliczu ognistej wody każdy facet zmienia się w takiego pisklaka, który tylko główkę poza gniazdo wystawia – w nadziei, że mu kropla w gardziel spadnie? No i „a”… „a” jak atak, „a” jak akcja, „a” jak… antropologia. Bo nic co ludzkie, nie jest nam obce. Oczywiście. Spłycam. Bo ten wyraz to przecież czysta poezja. Można rozprawy o nim pisać. Ale po „drinku”, to można o rozprawach zapomnieć. Drink jest zbyt wygodny. Służy do leżenia na kanapie i patrzenia w telewizor. Ale też nie daje tyle wytchnienia co piwo. Piwo - to chwila oddechu. Piwo schładza zmęczone mięśnie. Piwo uspokaja.
A ja piję drinki… to takie niemęskie. Cóż, lepszy rydz, niż nic. Dobrze, że de natury przez chlebek nie filtruję jeszcze.
No… i jeszcze jeden!
Paweł D.
ojoj, drink taki straszny??? To po co pijesz drinki? Pij czysta wódkę, najlepiej pod wodę albo ogórki kwaszone- toż to poezja;)
OdpowiedzUsuńPS. Piłam kiedyś bimber roboty dziadka mojej koleżanki i zagryzałam ogórkami kwaszonymi. Było pysznie i nigdy smaku tego bimbru nie zapomnę.